Moja historia cz. XIV Cuda z nieba, życie z piekła.

Przed 6 rano ze snu wyrwała mnie rytualna pielęgniarska krzątanina. Leki, mierzenie ciśnienia, strzelanie termometrem w czoło. Kolejny dzień spod znaku szpitalnej rutyny. Kiepska morfologia wciąż dyskwalifikowała możliwość podawania mi najbardziej skutecznej w uśmierzaniu mojego bólu pyralginy, co już na starcie skreślało możliwość normalnego przespania nocy. Dobre godziny zajmowało przybranie pozycji godzącej uścisk nieudolnie wczepionych… Czytaj dalej Moja historia cz. XIV Cuda z nieba, życie z piekła.

Blogowe urodziny! Za hajs z fundacji Seszele i driny!

Nie poleciała do Stanów, nie poleciała do Meksyku, nie wyleczyła się komórkami macierzystym i nie zajada kebaba od Turka... A 250 tysi na leczenie się zebrało… Co zrobiła z pieniędzmi z fundacji? Po tym krótkim wstępie chyba nie muszę Was wprowadzać w temat tego, o czym będzie post. Chciałabym tylko zaznaczyć, że jest to post… Czytaj dalej Blogowe urodziny! Za hajs z fundacji Seszele i driny!