Mikołaj...🎅 Nie przepadam za starym grubasem i dziś nawet widzę plus tego, że w tamtym tygodniu paliły mi się sadze w kominie. Brodacz myślał, że zrobi mi na złość jak usmoli prezenty na czarno, a mi nawet się to podoba🤷🏻♀️ i w takim klimacie dziś mikołajkuję 🖤 I tak nic nie przebije mojej największej życiowej rózgi, dzięki której wór słodyczy kolejny rok zwisa na Leszku.🍬💉 Wam natomiast życzę czystych szybów kominowych i samych cudownych prezentów🎁 a jeśli już koniecznie rózg, to tylko takich co bolą w przyjemny sposób.😛 Peace. ✌️
.
#mikołajki #mikołaj #blackoutfit #skull #byłmikołaj #santaskull #santaclaus #hungry4life #tpn #chronicshit #chronicillness #corazblizejswieta
Jak już wyzdrowiejesz to... i tutaj dopisz stos obiecanek, i nawet wcale nie tych z rzędu macanek, ale takich WOW✨, że myślisz sobie jak bardzo musisz być człowiekiem niższego sortu, że teraz na to nie zasługujesz. Jaka jest moja odpowiedź? Cóż, jak zejdziesz przede mną to postawię Ci pozłacane chryzantemy na marmur. Brzmi fajnie? Piszę to nie bez powodu bo jak ktoś po 4 latach mojego zmagania się syfem nadal tylko oczekuje potwierdzenia, ze już Ania zdrowa, to lepiej żeby porzucił swoją troskę. A jeśli nawet te "Cuda z nieba" się wydarzą, ale nie jak w filmie za dzieciaka, tylko na 80tkę spadnę z drzewa, to też dostanę bilet na exotic olinkluziw? Ale ok, skoro jeszcze nie zdrowa to walcz, kurwa walcz jak lew! Leć na łeb na szyję. Najlepiej wykąp się w wodzie święconej, potem w drogę do 687 poleconego "specjalisty" za dwa liście, który zapyta: "Czemu ta rurka do żołądka taka cienka?🤔". A na koniec napisz do reporterki z Netflixa, no wiesz, tej od "Szukając Diagnozy".🧐🎬 I nawet na moment nie waż się wypuścić miecza z rąk.⚔️🙅🏼♂️ Bo jak nie, to jesteś leszczem, który widocznie nie chce znów mieć "normalnego życia". Wybór należy do każdego i jak mu to pasi to może do grobowej deski wylewać poty na desperackie odwracanie losu. Ja obrałam swoją ścieżkę, która równie dobrze jak milion kolejnych też może się wypierdolić, tym bardziej, że do tych prostych nie należy bo wymaga siły, czasu i farta których trochę mi brak... Niezależnie, nie zamierzam spędzić reszty moich dni na ciągłym biegu bym mogła wreszcie być godna uznania mnie za człowieka naszych czasów. Nie chce tu nikogo urazić, tylko zaznaczyć, że odpuścić pewne rzeczy nie oznacza poddać się. Jestem dokładnie tym kim jestem teraz, ze swoimi ograniczeniami, ale też na szczęście wciąż z jakimiś możliwościami i być może już nigdy inna nie będę... Robię co mogę by ogarniać, ale przy tym próbuję też jakoś pożyć i na przykład po wyjściu ze szpitalnych kubot pójść na spontanie na miasto z @theartofface i zrobić fajną sesje której fragment tu dziś prezentuję. A jeśli kolejnych 100 razy nie dam z czymś rady to po prostu to zastąpię czymś innym, powegetuję, bo tak to już jest w moim życiu... Innego nie mam.🤷🏻♀️
Jeszcze wczoraj trzymałam pozory ludzkiej twarzy🙂, ale wierzcie mi, że dziś nawet mój pies patrzy na mnie trochę tak jakby miał wątpliwości czy to ja, czy jego misiu bez nosa i oka...🧟 Dlatego foto jeszcze z wcale nie tak dawnej ciepłej końcówki lata...📸☀️ Próbuję sobie podrasować entuzjazm bo okoliczności dziś średnio sprzyjające...😒 Zydycham, mimo, że wszystko wskazuje na to, że to tylko złudzenie zwane zapaleniem krtani.😷 Odjęło mi głos, charchlam niczym gruźlik, krztuszę się powietrzem i własną śliną, a moje flaki ewidentnie nie lubią incydentalnie połkniętych kilku kropli dopaszczowych płukanek i psikaczy...🤢 Lekarz mi wczoraj zalecił pić dużo płynów aby nawilżyć krtań i dopiero z kilkusekundowym poślizgiem zarejestrował swój własny fakap...🙄 (wybaczam). To nic, to wszystko, absolutnie nic. Nie jestem w szpitalu, mam własne łóżko, kibel i mogę jeszcze do niego się przejść...🙏👍 Ale myślami krążę dziś o Tych, którzy wstać nie mogą, ⛓️🛌nawet nie wiedzą kiedy i czy jeszcze będą mogli i mierzą się jakimś szaleńczym zaostrzeniem długotrwałej gehenny, którą ciężko mi zmieścić w głowie🤯... Coraz więcej wokół szitu... Nieogarnialnych dramatów, sytuacji bez wyjścia... I jakoś wcale nie pociesza mnie fakt, że ktoś ma gorzej... Dlatemu, dejcie mnie tu jakiś pozytywny feedback✊... Napiszcie że u Was spoko, albo chociaż, coś w stylu, że ktoś Wam mrugnął długimi i wpuścił, zamiast wystosować z pozdrowieniami "gdzie się pchasz kurwiu"... Bardzo mi dziś tego trzeba🙏🏼💖...
.
#badzmydlasiebiedobrzy #bo #życietodziwka
#lublin #instalublin #starówka #fotografiaportretowa #naspacerze #wspomnienielata #szukampozytywów
Jesień. W świecie roślin i zwierząt czas gromadzenia zapasów energetycznych przed zimą. Idąc tym tropem i robiąc swój bilans, nawet jako ta, która była pierwsza do zagrożenia z przedmiotów ścisłych, wiem, że w tym roku wszelkie zapasy wyczerpałam już na początku lata, a z jego końcem wkroczyłam na wielocyfrowy debet. Kolejny raz zbieram zgliszcza i próbuje lepić coś z niczego. I oto ja, w wersji wyjściowo-spacerowej. Najlepsze z wydań na jakie było mnie ostatnio stać. Spokojnie, nie jest aż tak dobrze, że mogę uciec przed zimą w tereny okołorównikowe, a w dziedzinie sport i podróże wciąż króluje u mnie batalistyka szpitalno-pacjencka. Jednak spacer w wersji odmiennej niż wybieg włodarzy trotuaru, (gdzie jedna część załogi robi, a druga zbiera psią kupę z chodnika) bywa radosnym osiągnięciem. I choć coraz częściej odnotowuje alarmowanie o autentyczność w necie, to wierzcie lub nie, ale jeśli jeszcze mam jakiś wybór co tu wrzucam, to wolę nie przewijać tylko do bólu realistycznych pamiątek z tego co ostatnio ze mną się działo. Kilka tu zostawiłam i obawiam się, że kolejnych okazji ku temu nie zabraknie... Nawet jeśli zarzuci mi się przez to brak autentyzmu, to i tak wolę wrzucać te przyjemniejsze obrazki. Po co? Może żeby poczuć się choć trochę mniej udupiona. Może, żeby to co rządzi moim ciałem nie zdominowało mojej głowy. Na pewno znalazłabym więcej pokemonów w szufladzie ze skarpetami, niż takich chwil jak te ze zdjęć. Może też dlatego celebruję bardziej. Ale to też mój autentyczny sposób bycia tutaj. Bo jak ktoś rzecze, że prawdziwe życie da się regularnie wykładać na Instagramach to znaczy, że albo duży fart go musiał spotkać i zapasy przed zimą robią się same, albo dobijanie samego siebie i otoczenia mieści się w jego zakładce "hobby". Jeśli się czymś dzielisz to dziel się tym z czym sam czujesz się dobrze. Jak wolisz siebie mając ogolone pachy to nie idź ślepo w ideologie o tym, że masz być jak Ewa z raju bo tak jest naturalnie. Jeśli robisz foty pięknych miejsc, ale też lubisz je obrobić i pobawić się w programy graficzne, to nie czuj się oszustem. Nie dajmy się zwariować. Bycie w zgodzie ze swoim poczuciem estetyki nie umniejsza autentyczności.
"Poradzi sobie...Przeszła już tyle... Jest silna..." Słysząc to zawsze trochę więdnę w środku, wiedząc, że znów czeka mnie samotny survival, którego finału nigdy nie jestem w stanie przewidzieć. Jak to jest kolejny raz z rzędu upadać? Problem w tym, że nigdy nie jest do końca tak samo… I jak ktoś mnie pyta skąd czerpię siłę, to sama sobie zadaję pytanie, a czy ja w ogóle mogłabym tej siły nie mieć? I wtedy staje się jasne. Nie, bo od chwili słabości do uznania, że się poddałam jest ultra cienka granica. Nie, bo od strachu i bezsilności gdy puszczą nerwy, jest o krok do uznania tego za przejaw histerii. Nie, bo jeśli stracę nad sobą kontrolę, mogę w moment stać się wariatką, a są sytuacje i miejsca gdzie tego się nie wybacza. Za to od skrawków normalności, uśmiechu czy żartu jest rzut beretem do uznania, że wszystko jest dobrze, a może wcale nie było aż tak źle? To co pokazują blizny i sińce bolało, choć nie tak bardzo jak to czego już pokazać nie umiem. Tego, że tracę fundamenty czegoś w co zawsze wierzyłam. Tego, że mimo doświadczeń muszę stale czegoś dowodzić, tłumaczyć, będąc coraz bardziej pewna, że w życiu nie wygrywa prawda, a sprawiedliwości próżno szukać tam gdzie winna być na pierwszym miejscu. I żeby przetrwać w tym cyrku nie mogę tak po prostu być sobą, czasem muszę być jedną z małp bo padnę na deski prędzej niż zdążę zacisnąć zęby przygotowując się na kolejny cios. Nie ma już we mnie marzeń. Przestałam planować i niczego nie oczekuje. Zrozumiałam, ze na tak niewiele rzeczy mam wpływ, a niektórzy nie są lojalni wobec mnie, tylko wobec własnych potrzeb związanych ze mną. I nie mam wyboru, albo łykam żal idąc wątpliwą ścieżką albo w imię wartości prowadzę się na samo dno... I wierzcie mi, to nie jest siła, to nie uszlachetnia, nie wzmacnia… To co wielu uznaje za bycie silnym to reakcja na sytuacje, kiedy po prostu zostaje się postawionym w pozycji, w której nie ma innego wyjścia. Ostatnio moja twarz i słowa nie umią przekazać tego jak jest, więc dziś może chociaż moje ciało powie coś więcej.